Wakacyjny wyjazd nad morze bez choćby pokruszonej sztormem muszelki, to nie wyjazd. Choć ubiegłego lata zaklinałeś się, że już więcej nie zwieziesz do domu magnesów z piratem i kolejnej latarenki do kolekcji, tradycji musi stać się za dość. – Kupują dla dzieci, rodziców czy wnuczków. Pamiątki typowo morskie mają bardzo duże wzięcie – mówi Joanna Kołodziej, właścicielka z sklepu z pamiątkami w Mrzeżynie.

Morskie opowieści

Któż z nas w zakamarkach strychu nie ma plastikowej figurki z Neptunem, termometru z widoczkiem latarni czy choćby kilku muszelek z Bałtyku. Choć dzisiejsze pamiątki znad morza produkowane są głównie w Chinach lub na Tajwanie, nadal mamy do nich sentyment. – Bo, jakże wrócić z wakacji bez magnesu choćby z napisem Mrzeżyno czy Rewal – zastanawia się Norbert Hadrysiak, turysta z Łodzi, który odpoczywa w mrzeżyńskim kurorcie. – Rozczula mnie kupowanie pamiątek, bo przypominam sobie jak na obozach harcerskich buszowało się po straganach, żeby rodzicom przywieźć coś kiczowatego. Do dziś mam takiego Neptuna z napisem „Obierowo”, bo gdzie zgubiła się literka P – mówi turysta.

Choć czasy się zmieniły, a handel przeniósł się z łóżek turystycznych do schludnych kiosków lub namiotów, nadal lubimy pamiątki z morską nutą w tle. – Ramki obklejane muszelkami, wazoniki, kule z rybkami, wypchane, egzotyczne ryby, latarenki z bursztynu czy drewna, magnesy z widoczkiem morza, modele statków i obrazki z przesypującym się piaskiem – lista jest długa – tłumacza Joanna Kołodziej, właścicielka stoiska z pamiątkami w Mrzeżynie. W morzu drobiazgów można nawet wypatrzeć buteleczki z bałtyckim powietrzem, wodą a nawet puszki imitujące szproty w oleju, z których po otworzeniu poczujemy znów letnie wspomnienia.

W morzu kiczu

Obok tych tradycyjnych pamiątek, stragany uginają się od morza kiczu i tandety. Sprzedawcy licząc na wakacyjną beztroskę kupujących wystawiają na obrotowych ekspozycjach papierowe maski z podobizną choćby Janusza Korwina – Mikke, Tuska czy prezydenta Bronisława Komorowskiego. Są też poduszki w kształcie piersi lub dla amatorów bardziej ekstremalnych wrażeń „puchnące wacusie”, które po włożeniu do wody zmieniają rozmiar. – Na tych straganach jest dosłownie wszystko: od hawajskich naszyjników, poprzez gigantyczne okulary, kieliszki do wódki z napisami, nieśmiertelniki amerykańskie, bomby śmierdziuchy, kapelusze kowbojskie, znajdą się nawet erotyczne poduszki – mówi Marta Nowaczyk z Gorzowa Wielkopolskiego, która skutecznie broni się przed zakupami na straganach z tandetą. – To moje ostatnie wakacje z dziećmi, gdy kwaterę mam w sercu któregoś z nadmorskich miasteczek. Dzieci ciągną do wszystkiego, przy każdym stoisku krzyczą „mamo zobacz, ja chcę glutka – zgniotka”, a starsze „mamo kup mi takie farby do twarzy”. Następny raz jedziemy na agroturystykę, a na plażę będziemy codziennie dojeżdżać – tłumaczy letniczka.

Moda na rodzime gadżety

W tle pamiątkarskiej szmiry, coraz ciekawiej i odważniej promują się nadmorskie miejscowości, które zamawiają pamiątki z nazwą miasteczka lub charakterystyczną atrakcją turystyczną. – Hitem tego sezonu jest kula z syreną morską, która zdobi fontannę w jednej z mrzeżyńskich kawiarni – mówi Dżesika Gałdyś. – Mamy kilka drobiazgów, które promują Mrzeżyno i już widać, że podobają się turystom. A to cieszy – dodaje. Zwłaszcza, że w plebiscycie na ubiegłoroczną pamiątką z Mrzeżyna wygrał hawajski naszyjnik, a przed dwoma laty najśmieszniejszym gadżetem znad morza internauci wybrali sedesik, z którego wydobywał się odgłos „puszczania wiatrów”. – Miasteczka powinny promować się lokalnymi pamiątkami, z wykorzystaniem naturalnych produktów takich jak kamienie, muszle, drewno, piasek – uważają Agnieszka i Konrad Kozowie, którzy przyjechali właśnie nad Bałtyk. – Takie przedmioty, które mają charakter małego rękodzieła, nigdy nie trafią do pudeł na strychu, a  będą świetnym wspomnieniem nadmorskich wakacji – dodaje w rozmowie z reporterem gryfickiego.info.

gryfickie.info