Choć do końca lipca jeszcze kilka dni, w całej Polsce odnotowano aż 82 utonięcia. Przy czym w najczarniejszy weekend miesiąca od 3 do 5 lipca woda zabrała aż 41 osób. Ratownicy alarmują – toniemy wciąż na własne życzenie. Alkohol, brawura, brak opieki nad dziećmi, kąpiele w miejscach niedozwolonych. Nie pomagają apele ani szokujące kampanie społeczne.

Wypił dwie „małpki” poszedł do wody

To były tylko dwie setki wódki. Przyszli na plażę całą ekipą. 58 – latek z Dolnego Śląska wszedł do morza na oczach żony. Jak nieoficjalnie tłumaczyła po tragicznym wypadku kobieta – za potrzebą. Był tuż przy brzegu. Ale silne, prądy wsteczne i duża fala wciągnęły mężczyznę pod wodę. 58 – latek topił się na niestrzeżonym odcinku plaży. Z pomocą ruszyli mu ratownicy z Firmy Wibor – zabezpieczającej dziwnowskie plaże. Akcja resuscytacyjna trwała aż 1,5 godziny. Udało się odzyskać tętno. Niestety po ulokowaniu mężczyzny w helikopterze lotniczego pogotowia ratunkowego, akcja serca ustała. Tego, samego dnia Centrum Koordynacji Ratownictwa Wodnego w Szczecinie było alarmowane jeszcze kilkakrotnie o topiących się na plażach w Międzyzdrojach, Wicicach (gmina Darłowo), w Rewalu. Uratowano aż osiem osób, zmarły dwie. Ostatnie, tragiczne wezwanie do 50 – letniego mężczyzny, który wypłynął w morze w Ustroniu Morskim i nie mógł już wrócić, domknęło czarną statystykę 15 lipca. – To był feralny dzień. W całej Polsce w sumie utonęło 7 osób. Ratownicy z zachodniego wybrzeża przez cały dzień wyciągali z wody ludzi, którzy na skutek działania silnych prądów i dużej fali, nie byli w stanie samodzielnie wrócić do brzegu. Wszyscy kąpali się na odcinkach niestrzeżonych. Szukali dwukrotnie zaginionych na plaży dzieci  – tłumaczy Apoloniusz Kurylczyk z WOPR Szczecin.

Tragedia na zamówienie

Alkohol, lekkomyślność, brak dozoru na dziećmi, kąpiel w miejscach niestrzeżonych, lekceważenie ostrzeżeń ratowniczych – to grzechy główne, jakie najczęściej popełniamy w czasie letniego urlopu. W 2012 utonęło w całym kraju 509 osób, z tego 165 były pod wpływem alkoholu. W roku 2013 – 709, a w ubiegłym roku 646 osób, z czego 22 życie straciły w morzu. Najwięcej utonięć odnotowano na rzekach i jeziorach. Od początku 2015 utonęło blisko 200 osób. W tym tylko weekend 3 – 5 lipca aż 41! – Przyjeżdżamy nad Bałtyk, po wielogodzinnej jeździe fundujemy sobie parę piwek i wieczorną kąpiel, to niezmienny scenariusz – tłumaczą ratownicy. Niektórzy idą w morze za potrzebą. Inni, gdy nad kąpieliskiem powiewa czerwona flaga przenoszą się na niestrzeżone odcinki. –  Ludzie lekceważą ostrzeżenia, gdy na kąpielisku jest zakaz wchodzenia do wody, idą skakać przez fale tuż obok. Mało, kto wie, że kąpiel nawet przy średniej fali może być tragiczna w skutkach, wystarczy, że zadziała prąd wsteczny, który ściąga nas w głąb morza, zdradzieckie są także wyprawy pod falochrony, gdzie dno może być znacznie głębsze, niż nam się zdaje  – mówi Wiesław Borowski, szef firmy WIBOR zabezpieczającej plaże w Dziwnowie.

Zobacz jak tonie człowiek

Czy szokujące kampanie społeczne przemawiają do wyobraźni odpoczywających nad wodą?  Kto je ogląda i kto wyciąga wnioski. Policjanci z olsztyńskiej Komendy Wojewódzkiej wspólnie z Auris Media Group z Olsztyna szukali pomysłu, na obraz, który poruszy i zaszokuje wypoczywających nad wodą. Nakręcili materiał filmowy „Zobacz. Przeżyj” w którym pokazali, jak wyglądają ostatnie minuty tonącego. Jak tłumaczą chcieli sprawić, by widz poczuł na własnej skórze czym jest utonięcie. Przygotowując się do kampanii rozmawiali z lekarzami,  aby dowiedzieć się, jak dokładnie wygląda. Okazało się, że przeciętnie wysportowany człowiek może pozostać przytomny pod wodą nawet pięć minut. Człowiek leży  więc na dnie, nie może już nic zrobić, bo opadł z sił walcząc z wodą, ale nadal jest świadom tego co się dzieje.