Agresywny pies grasuje w okolicy osiedla przy Niechorskiej w Gryficach. Niefrasobliwy właściciel puszcza czworonoga swobodnie, a ten atakuje inne psy, a także ludzi. Mężczyzna nie mieszka na osiedlu. – Ignoruje nasze uwagi. W czerwcu pies zaatakował mnie, kiedy biegałam w pobliskim lesie. W piątek byłam z malutki dzieckiem. Był blisko ataku. Widać go i w lasku i między blokami – mówi Maria, młoda mama, mieszkanka jednego z bloków.

Mieszkańcy osiedla każdego dnia spacerują po przyszpitalnym lesie z czworonogami. Każdy tu wie, kto i jakiego psa posiada, więc nikt się o własne bezpieczeństwo nie martwi. Psy albo są ułożone i spokojnie idą przy nodze, albo prowadzane są na smyczy. Niestety, nie każdy właściciel zwierzaka wykazuje się odpowiedzialnością.  A psy  przejawiające agresję względem innych zwierząt czy nawet spacerowiczów  biegają wolno pol lesie.

Jak przykre konsekwencje może nieść takie spotkanie, przekonała się ostatnio jedna z naszych czytelniczek, młoda mama.  Pani Maria jak co dzień zabrała synka w wózku i psa na spacer do lasu, nie spodziewając się, że tym razem stanie oko w oko z ujadającym i rzucającym się do nich agresorem.

– Zabrałam moje towarzystwo na spacer. Nagle zobaczyłam, że mój pies nagle zesztywniał. Zawołałam go i przypięłam smycz – mówi dziewczyna. – Chwilę potem podbiegł do nas rudy warczący pies. Nie pierwszy raz go widziałam wraz z właścicielem, który nie ma nad nim większej kontroli. Krzyknęłam do starszego mężczyzny, żeby odwołał swojego psa, bo jeśli nas zaatakuje, puszczę mojego, żeby się mógł bronić. Niestety ten człowiek nie był wstanie ani odwołać, ani odciągnąć agresora, więc psy dłuższą chwile gryzły się i szarpały, wpadając dwukrotnie w wózek z moim synem. Mężczyzna nie zareagował sensownie, po prostu poszedł dalej i gdyby nie to, że jego pies chyba poczuł się niepewnie, odpuścił i uciekł. Odechciało mi się spaceru, bo to kolejny raz, kiedy ten pies staje nam na drodze – relacjonuje wzburzona kobieta.

Do tej pory pies tylko warczał, podchodził i obszczekiwał. Ale musiał dojść do konfrontacji. –  Mój pies jest może i duży, ale bardzo potulny, zębów używa jedynie w obronie własnej. Poza tym, nie dalej jak w czerwcu miałam niemiłe spotkanie z tym samym kundlem, który rzucił się do nóg, kiedy biegałam po lesie. Wtedy facet powiedział, że nie spodziewał się biegaczy, pies bez smyczy puszczony i stąd kłopot.  Raz mogłam przyjąć to tłumaczenie, ale nie pięć! Bo każde nasze spotkanie kończy się na tym, że ja odwołuję mojego psa do nogi, a tamten podchodzi ujadając tak blisko, jak ma na to ochotę. Nie mam pojęcia, kim jest ten człowiek, ani gdzie mieszka, ale mam serdecznie dość takich zajść, bo nawet „przepraszam” nie usłyszałam 0 tłumaczy nasza czytelniczka, dodając, że pies daje się we znaki wielu ludziom z osiedla. A beztroskie zachowanie właściciela przeraża. – Mam nadzieję, że ten rudy pies jest przynajmniej zaszczepiony! Panu niestety przydałby się mandat. Strażnicy powinni parę razy przejść po okolicy, może znają tę osobę. Dziś jest atak na psa, jutro pogryzie dziecko! Ale będzie za późno! – dodaje pani Maria.

mak – gryfickie.info