W niedzielę, 6 marca, zmarł Jerzy Wojciech Grycmacher – pionier lokalnej mikrohistorii, przyjaciel wszystkich, którzy szukali wyjaśnienia dla starego zdjęcia, nieistniejącego już dziś miejsca, strzępu pożółkłego dokumentu czy dawno zapomnianego nazwiska…

Z niespełna 80. lat życia, połowę poświęcił krzewieniu swojej pasji – zbieraniu śladów dawnej historii Gryfic i okolic. Pasji, którą zarażał młodych ludzi i kolejne pokolenia mikrohistoryków. Z racji tego, że jego zainteresowania skupiały się głownie na historii regionu do 1945 r., jeden z jego niemieckich przyjaciół nazwał Go „strażnikiem zapomnianej historii”. Tylko Jego rodzina i najbliżsi przyjaciele wiedzieli, że ojciec, urodzonego w 1936 r. w Żninie późniejszego pasjonata dawnych Gryfic, był w 1918 r. sekretarzem Rady Robotników i Żołnierzy niemieckiego garnizonu w Szamotułach, w większości składającego się z Polaków, który przybrawszy biało-czerwone barwy chwalebnie odznaczył się w Powstaniu Wielkopolskim. Niemiecka administracja zapisywała nazwisko jako Grützmacher, co wielokrotnie przysporzyło rodzinie kłopotów. W czasie II wojny światowej, z racji tegoż nazwiska, za odmowę podpisania listy narodowościowej – Volkslisty, głowa rodziny została skazana na obóz a resztę: matkę (rodowitą Niemkę nota bene) z pięciorgiem dzieci, wywieziono w głąb Niemiec. Trafili do Bawarii, w okolice jeziora Chimsee pod Alpami, gdzie tylko finansowa interwencja bliskich zapobiegła ich osadzeniu w obozie. Tam mały Wojtuś szlifował swoją znajomość języka niemieckiego, tak przydatną w Jego późniejszej pasji. W 1945 r., już po zakończeniu wojny, z racji nazwiska Grützmacher, głowa rodziny zwolniona z obozu niemieckiego trafia do obozu sowieckiego „jako Niemiec”. Dopiero w 1947 roku, poprzez Czerwony Krzyż szczęśliwie się odnaleźli a matka z dziećmi, z ówczesnej amerykańskiej strefy okupacyjnej, wraca do Polski. Wkrótce też osiedlają się w Gryficach, gdzie nastoletni Wojtek kończy szkoły, wciąż borykając się z kłopotami z racji nazwiska i matki z pochodzenia Niemki, co przez otoczenie odbierane jest jako dowód na ich „niemieckość”.

Pierwszą pracę podejmuje jako ślusarz, początkowo w Cukrowni Gryfice, później w Zakładzie Naprawczym Mechanizacji Rolnictwa w Resku. W końcu Wojciech Grycmacher, w dzierżawionym przy ul. Nadrzecznej lokalu, zakłada własne, małe przedsiębiorstwo drobnych usług ślusarskich, m.in. dorabiania kluczy, nazwane „Odetta”, na cześć żony, pochodzącej z Francji Odette. Tam wiesza pierwsze zdjęcia dawnych Gryfic, które przyciągają do zakładu niezwykłych klientów – bardziej zainteresowanych dawno zapomnianymi miejscami niźli dorobieniem klucza. Z czasem takich klientów przybywa. Przybywa też zdjęć, które zajmują już dwie ściany zakładu. Pojawiają się pierwsi goście z Niemiec, poszukujący nieistniejącego już domu, czy śladów rodziny w okolicy. Przywożą i przysyłają dokumenty, książki, zdjęcia; kolekcja Wojciecha Grycmachera wciąż się powiększa. Powiększa się też grono znajomych właściciela „Odetty”, które stanowią nie tylko gryficzanie zainteresowani historią głównie miasta ale i powiatu. Jerzy Wojciech Grycmacher był człowiekiem pogodnym i przyjaznym ludziom. Jego dom, co było też i zasługą żony (zmarłej w 2012 r.), był zawsze „domem otwartym”. Jego bogata kolekcja zdjęć, map, dokumentów i książek dotyczących historii lokalnej głownie, choć nie tylko, do 1945 r., była zawsze do dyspozycji wszystkich zainteresowanych. Na jej podstawie organizował wystawy i udostępniał zbiory do publikacji historycznych. Przez lata zajmując się mikrohistorią, zgromadził obszerną wiedzę, której nikomu nie skąpił. Odwiedzał z prelekcjami bodajże wszystkie gryfickie szkoły, patronował kołom historycznym i pomagał młodym ludziom w odkrywaniu historii lokalnej. Przez lata pomagając gościom z Niemiec w poszukiwaniach śladów obecności ich przodków w okolicy, stał się w końcu jednoosobowym, nieformalnym punktem informacji historycznej, po którego wiedzę zabiegano z całej niemalże Europy ale i zza oceanu. Jego pomoc przyczyniła się do napisania kilku prac magisterskich, publikacji i niezliczonych artykułów naukowych.

Wciąż zabiegany i zajęty poszukiwaniem informacji historycznych, o które prosili przyjaciele, znajomi i nieznajomi z Polski i Niemiec, jeszcze w chorobie wybierał się na konferencję naukową do Płotów…

We środę, 9 marca o godzinie 13:00, na zabytkowym Starym Cmentarzu w Gryficach, w średniowiecznej kaplicy pw. Św. Jerzego, o której potrafił długo opowiadać, pożegnamy Przyjaciela Gryfic – śp. Jerzego Wojciecha Grycmachera.

Wojciech Jarząb

Stowarzyszenie Przyjaciół Gryfic