Kapryśni jak pogoda, nieuprzejmi, hałaśliwi, roszczeniowi. Gdy są na wakacjach wolno im chadzać bezkarnie środkiem jezdni, a jak się nie podoba to i środkowy palec pokażą. Polscy turyści nad Bałtykiem. Jak widzą ich miejscowi, ale i przyjezdni zza Odry, którzy także chętnie odwiedzają nadmorskie kurorty.

Niezadowolony jak Polak

Gdy leży na rewalskiej lub mrzeżyńskiej plaży, wszyscy dookoła muszą słuchać jego telefonicznej rozmowy z sąsiadką z Polski. A ta musi wiedzieć, że on jest nad Bałtykiem, że wydał duże pieniądze, by tu przyjechać. A na dodatek: że jedzenie na kolację było zimne, pokój mało słoneczny, hałas na ulicy i niesmaczne lody w kawiarni też mu się trafiły. Na ulicach jest tłum, w dzień spiekota, nocą żrą komary. Gdy, zaś mknie nadmorskimi uliczkami obwieszony dmuchanym delfinkiem, parawanem i parasolem drżyjcie kierowcy, bo, gdy zajedziecie mu drogę „środkowy palec” pójdzie w ruch. – Przez pierwsze 2  tygodnie wakacji zobaczyłam tyle razy środkowy palec, ile w ciągu ostatniego roku nie widziałam – mówi Marta Kamińska, która przyjechała do rodziny na wybrzeże, popracować przez dwa miesiące. – Pożyczyłam od wujostwa samochód, parę razy zdarzyło się, że jadący za mną kierowca, zwykle autem na zamiejscowej rejestracji odtrąbił mnie. A pieszy sunący środkiem jezdni sypnął przekleństwem  – opowiada dziewczyna, zastanawiając się, czy na przykład w centrum Warszawy, Poznania czy Łodzi też tak paradują środkiem trasy?

– Byłby mandat albo wypadek. A w wakacje odwiedzający zwalniają się z odpowiedzialności, dyscypliny. Mają w nosie nakazy, dobry obyczaj i zwyczajną kulturę – mówią kierowcy, którzy każdego dnia pokonują trasę między Mrzeżynem a Kołobrzegiem. – Ostatnio jechałam do pracy w Dźwirzynie. Podwoziła mnie mama. Zatrzymałyśmy się prawidłowo, sygnalizując manewr. Kierowca za nami najpierw nas odtrąbił a potem wylał z siebie falę takich wulgaryzmów, że aż zaniemówiłam – mówi Kalina, tegoroczna maturzystka, pracująca w jednym z nadmorskich hoteli.

Bolący palec o północy

Sezon to nie tylko test dla właścicieli bazy noclegowej i gastronomicznej. Swój mały koszmar przeżywają również służby medyczne i porządkowe. Bo, co zrobić, gdy turysta o drugiej nad ranem przypomni sobie, że dwa dni wcześniej skaleczył się na plaży. Albo poszedł się kąpać z na kocu zostawił portfel i dokumenty? – Zdarzają się pacjenci, którzy przyjeżdżają w nocy na szpitalny oddział ratunkowy z urazami, których doznali kilka dni wcześniej. Odprawić ich nie sposób, ale to bardzo utrudnia pracę. Najgorzej, gdy w rozmowie słyszymy „Bo wie pan jestem z Warszawy”. To hasło klucz ma być „wytrychem” na wszystko – mówią lekarze z gryfickiego szpitala MEDICAM.

– Są głośni, śpiewają i biesiadują po nocy. Niektórym ciągłe upominanie na nic się zda. Tymczasem niemieccy turyści bardzo kulturalni, dziękują, przepraszają i obserwują naszych – mówi pani Ewa z Mrzeżyna, właścicielka jednego z pensjonatów. Podobnie jak większość przedsiębiorców z branży, uważa, że polski turysta na wakacjach uosabia najgorsze, polskie przywary. – Czasem wstyd przed obcokrajowcami. Pamiętam, jak kręciliśmy nie raz nosem na głośnych, rzekomo Niemców czy Rosjan. Nie ustępujemy im ani na krok. Wiosną gościliśmy urzędników z Polski. Pili przez cały pobyt, a pokoje po ich pobycie nadawały się do remontu – mówi jeden z pracowników ośrodka na Wybrzeżu Rewalskim.

Klient nasz Pan

– Miałam kiedyś takie klienta, który upominał mnie, że powinnam mieć na podwórku więcej skrzynek na kwiaty. Inny, że woli krochmaloną pościel, jeszcze inny, kazał mi po nocy wieźć się do lekarza. Nie pomagają tłumaczenia, że to rodzinny pensjonat, a nie hotel pięciogwiazdkowy – mówi pani Anna, prosząc o anonimowość, podobnie jak większość naszych rozmówców. Wystarczy, że jakiś złośliwiec usłyszy, a potem wystawi negatywną opinię w sieci. – Jest taki typ klienta, który specjalnie szuka przysłowiowej dziury w całym, oczekując w rekompensacie za rzekome przykrości rabatu albo wolnienia z opłaty za pobyt. Pisma i skargi piętrzą się na biurkach szefów kompleksów wypoczynkowych. Są też tacy złośliwcy, którzy szantażują komentarzami w sieci, albo czarną reklamą – dodają gestorzy bazy.

gryfickie.info