Kurier Szczeciński rozmawia z Wioletą Lekszycką, socjologiem terapeutą z Zachodniopomorskiego Instytutu Psychoterapii w Szczecinie.

Kurier: Mianem czarów i egzorcyzmów nazwał rekolekcje wielkopostne dla młodzieży licealnej w Gryficach jeden z ogólnopolskich tabloidów. Uczestniczący w nich licealiści opowiadali zaś „Kurierowi” o radosnym przeżyciu: „był śmiech, radość, ciepło wewnętrzne, spokój, a nawet łzy szczęścia”. Jak to interpretować?

– Mamy tu zmieszanie dwóch przestrzeni, dwóch porządków: duchowego z psychologicznym, a właściwie parapsychologicznym. Mogły to być rekolekcje charyzmatyczne. Modlitwa wstawiennicza natomiast jest mocno naznaczona obecnością Ducha Świętego, dlatego mogło się zdarzyć to, co się tam zadziało: łzy, ale nie smutku, rozpaczy, lecz radości, szczęścia. Duch Święty objawia się w śmiechu albo poprzez tzw. spoczynek w Duchu Św. Nikt nie zrobił sobie żadnej krzywdy. To charakterystyczne dla tego zjawiska i to jest doświadczenie duchowe, nie ma w tym żadnej magii, tylko działanie nadprzyrodzone. Takie przeżycie dzieci zmienia, ale zmienia pozytywnie.

Kurier: Organizatorzy rekolekcji – Nowa Szkoła Ewangelizacji – nie po raz pierwszy prowadzili charyzmatyczne rekolekcje. Czy uczniowie mogli być wprowadzeni w coś w rodzaju hipnozy?

– To raczej mało prawdopodobne, żeby mogło dojść do zahipnotyzowania tak dużej grupy ludzi. Może się zdarzyć, że dochodzi do indukcji, czyli czegoś takiego jak fala na stadionie, że nagle wszyscy się podrywają do góry i ja też wstaję. Natomiast w kwestii hipnozy nie sądzę, aby ktokolwiek – z parafii kurii, czy to osób świeckich, czy kościelnych – był w stanie to zrobić.

Więcej czytaj na stronie 24Kurier.pl: To-nie-byla-hipnoza