Jeden z najlepszych piłkarzy na świecie. W naszych sercach na zawsze pozostanie „chłopakiem z Mrzeżyna”. Wychowanek „Orła”, czołowy zawodnik Reprezentacji Polski i ligi hiszpańskiej w specjalnym wywiadzie dla „Pulsu Miasta” opowiada o ostatnim, rozpędzonym jak maszyna roku, marzeniach, planach i o powrotach, do miejsca, gdzie się wychował.
Adam Litwinowicz
To był najlepszy rok w jego karierze. Sam Grzegorz żartuje, że gdyby chciał zapłacić amerykańskiemu scenarzyście, nawet ten nie napisałbym takiej fabuły!
Mijający 2015 rok kibice piłki nożnej w Polce zapamiętają na długo. A to za sprawą wywalczonego awansu Kadry Narodowej na Mistrzostwa Europy, które już w tym roku rozegrane zostaną we Francji. Znaczący udział w tym sukcesie miał również – Grzegorz Krychowiak. No właśnie, jaki był dla Ciebie ten 2015 r.?
Grzegorz Krychowiak: Gdybym chciał komuś zapłacić za napisanie scenariusza, to na pewno nie napisałby tego tak dobrze. Był to najlepszy rok w mojej karierze. Finał Ligi Europy UEFA w Warszawie, wielka impreza, fantastyczna promocja Polski, gol w finale. Później z Reprezentacją przypieczętowaliśmy awans na EURO i tam znowu udało się strzelić gola. Plan wykonany w 100%.
Grzegorz Krychowiak – to nazwisko nie znika z ust światowych komentatorów. Jesteś przez wszystkich zachwalany. W ostatnim czasie zostałeś wytypowany do światowej „11” przez France Football. Jak reagujesz na takie zamieszanie?
Takie indywidualne wyróżnienia są motywacją do dalszej pracy. Uważam jednak, ze plebiscyty są bardziej dla ofensywnych zawodników. Dla mnie najważniejsze jest to, co po meczu powie trener. Defensywny pomocnik to bardzo trudna pozycja, taktyczna. W zasadzie najlepiej widać pracę defensywnego pomocnika jak nie ma go na boisku, wtedy widać ewentualne braki.
A jaki ma być ten 2016? Czy możesz zdradzić swoje plany? Pytam również w kontekście Euro 2016.
W zasadzie plany na 2016 są niezmienne – dobry występ na EURO, wygranie pucharu Ligi Europy UEFA oraz zajęcie miejsca w pierwszej 4 w lidze hiszpańskiej.
Czy doszły do Ciebie słuchy, że Twój macierzysty klub Orzeł zbierał pieniądze abyś mógł ponownie zagrać w Mrzeżynie (śmiech)? Kibice w Trzebiatowie i Mrzeżynie przygotowywali specjalne strefy po Twoich sukcesach z Sevillą i Reprezentacją Polski. Jak na to reagujesz?
Jest to zawsze bardzo mile uczucie. Właśnie takie lokalne inicjatywy są super, bo tutaj się wychowałem, stąd pochodzę i bardzo mi zależy na wsparciu i szacunku kibiców właśnie „stąd”. Czekam, zatem na informacje, kiedy brakujące 44 999 989 mln EURO się znajdzie (śmiech).
Jesteś idolem kibiców w Polsce. W ostatnim czasie podarowałeś swoje buty z autografem na licytację. Buty powędrowały do chorego, ośmioletniego Marcelka, który jest Twoim fanem. Podobno spotkasz się z nim w czasie kolejnej wizyty w Polsce?
Tak, moje buty trafiły do małego Marcela. Jego tato wylicytował je dla syna podczas zbiórki charytatywnej na rzecz Stowarzyszenia „Parasol” z Trzebiatowa. Wiem, że chłopiec przeszedł ostatnio poważną operację. Ma się dobrze, wraca do zdrowia. I, że to miłość do piłki dawała mu nadzieję. Podczas ostatniego pobytu w Mrzeżynie nie udało nam się spotkać. Ale pasja i siła tego małego wojownika jest dla mnie wyzwaniem. Dlatego w czasie mojego kolejnego pobytu mam nadzieję, że będą miał okazję go poznać. Marcel! Widzimy się w Polsce!
Dziękuję za rozmowę i poświęcony czas. Życzę wszelkiej pomyślności w roku 2016 i życzę samych sukcesów.
Dziękuję i pozdrawiam
2 komentarzy
Jan mówi:
Brawo Panie Grzegorzu – pomimo młodego wieku mógłby Pan zostać Mecenasem Trzebiatowskiego Sportu – na początek może nasze boisko wołające o pomstę do nieba wpadłoby Panu w oko – tu u nas są Pańskie korzenie przecież.
Mariola mówi:
My mieszkańcy Mrzeżyna Tobie Grzegorzu również życzymy szczęśliwego ,pełnego jeszcze większych sukcesów oraz wszelkiej pomyślności w tym 2016 roku