Co może powiedzieć człowiek zderzony ze śmiercią, gdy tuż za plecami ma oddech swojego pryncypała. Co może powiedzieć młodziutka i zaangażowana osoba, która słyszy od kogoś komu ufała i kogo darzyła szacunkiem, że „sprzedała się powiatowi” – komentarz Marzeny Domaradzkiej.

Drodzy Czytelnicy!

Finałowe odliczanie rozpoczęte. Oto stoimy w przededniu być może historycznego przełomu dla Trzebiatowa. W najbliższą niedzielę mieszkańcy zdecydują czy chcą, by miastem nadal rządził Zdzisław Matusewicz. Ten sam, który uważa, że referendum nie ma szansy. Ale i ten sam, który w pierwszym z wywiadów udzielonych w 2011 roku krótko istniejącej na rynku gazecie „Głos Trzebiatowa” ubolewał, że jego poprzednik nie zbudował społeczeństwa obywatelskiego. Czyli aktywnego, biorącego sprawy w swoje ręce, sprawdzającego władzę. Gdy po pięciu latach takowe społeczeństwo nabrało mocy i zapaliło „czerwone” światło burmistrzowi, ten próbuje za wszelką cenę odwieść je od podstawowego prawa – jakim jest prawo do udziału w referendum.

To ten sam burmistrz – który przed 5 laty – mówił, że najważniejszy jest kontakt z ludźmi. Ten, który przekonywał, że aby zdobyć uznanie ludzi należy być otwartym i nie zadzierać nosa. I w końcu ten sam, który z miną despoty wyprasza ze swojego gabinetu Nas Obywateli, gdy wyrażamy swoją krytykę i niezadowolenie. Ten sam, który mówił, że w 2010 nastąpiła zmiana władzy na tę otwartą na społeczeństwo. Jakże szybko słowa straciły swoją aktualność.

Przyszło Nowe do Trzebiatowa – to fragment historycznego wystąpienia burmistrza 5 grudnia 2010 podczas pierwszej sesji rady.  Nasz człowiek. Nasz burmistrz. Nowa jakość. Nowe otwarcie. Pamiętam noc wyborczą 30 listopada. Ogłoszenie wyników. Tłum ludzi pod ratuszem. Euforia! Ludzie wiwatują.  Tamtej nocy Anno Domini 2010 wierzymy, że przewietrzy salony. Aż się w piersi rwie „A mury runą, runą”. I miny przegranych. Trochę zaraziłam się atmosferą tej chwili. Mimo, że powinnam patrzeć na to chłodnym reporterskim okiem – serce i duchem byłam przy „Nowym”.

Co się, więc stało? Jak szybko sztuczny uśmiech przestał działać? Przez całą kadencję dr Matusewicz miał u mnie potężny kredyt zaufania, który roztrwonił skutecznie w ciągu 5 lat. Dziś burmistrz kreuje się na ofiarę „układu”.  Gdy tymczasem – czego nie wiedzą ludzie -na zimno rozgrywa,  bezwzględnie próbując manipulować ludźmi i ich emocjami, czego przykładem są wielotygodniowe naciski na Józefa Domańskiego, a także na młodziutką i ciągle ufającą światu Alicję Maciulewicz. Ciepłą i serdeczną dziewczynę, którą dała się poznać poprzez swoją aktywność społeczną.

W tym samym czasie gdy, na łamach prasy i w odezwach do ludu słyszeliście Państwo o „potrzebie spokoju”, burmistrz Matusewicz dociskał i nagabywał telefonami ludzi, od których oczekiwał „lojalek”. Nawet w chwilach trudnych – jak choćby śmierć najbliższej osoby – Józef Domański był ponaglany do oświadczeń na łamach gazety.

Co może powiedzieć człowiek zderzony ze śmiercią, gdy tuż za plecami ma oddech swojego pryncypała. Co może powiedzieć młodziutka i zaangażowana osoba, która słyszy od kogoś komu ufała i kogo darzyła szacunkiem, że „sprzedała się powiatowi”. Matusewicz w bezduszny sposób próbował uderzać w podbrzusza wielu osób. Dziś w liście do mieszkańców pisze, że niedzielę referendalną spędzi z rodziną i na modlitwie. Jakże mdlący, obłudny obrazek. Zestawienie go w kontraście z tezą, że trzebiatowska społeczność potrafi zmobilizować się tylko na Święto Kaszy, bo tylko tam przychodzi ponad 3 tysiące ludzie, uwłacza Nam jako mieszkańcom. Obnaża prawdziwy stosunek do Nas Wszystkich! Pokażmy więc Panu Burmistrzowi, że potrafimy być Obywatelami, których nie skusi do działania wyłącznie „zakrapiana kiełbasa wyborcza”.

Marzena Domaradzka