SONY DSC

Sąd Okręgowy w Szczecinie skazał Karola M. na 25 lat więzienia za zamordowanie Emilii Kruk. Sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości. – Tylko kara  25 lat wolności zdaniem sądu uczyni zadość społecznemu poczuciu sprawiedliwości – powie podczas ogłaszania wyroku sędzia Paweł Marycz. Karol M. zamordował Emilię w lutym 2011 roku. Jej ciało ukrył na terenie żwirowni pod Gryficami. Wiele tygodni zacierał ślady i zaprzeczał, jakoby miał związek ze zniknięciem kobiety.

26 kwietnia 2011 roku obchodziłaby 20 urodziny. W dwa dni później, na ternie żwirowni pod Baszewicami pies odnalazł jej ciało. Emilia Kruk, której rodzina i policja poszukiwały od 12 lutego, osierociła półtoraroczną wówczas córeczkę Nataszkę. Prokurator postawił zarzut zabójstwa jej partnerowi i ojcu dziewczynki – Karolowi M. – Miała tyle planów, od grudnia pracowała, chciała wrócić do szkoły, nie zdążyła – mówi ojciec zamordowanej dziewczyny, Jarosław Kruk.

Nie mogła zniknąć bez słowa

28 kwietnia 2011. Południe. Telefon z policji. – Jest ciało. Kobieta. Koło żwirowni, pies znalazł, zakopane – te słowa Jarosław Kruk z Ościęcina będzie pamiętać do końca życia. Potem długie godziny czekania i wyciekające, co jakiś czas informacje. Że chyba to ona. Potem pokazali zdjęcia biżuterii. – Nie mięliśmy już złudzeń. O 20.00 już wiedziałem, że to ciało Emilii. Na drugi dzień daliśmy rzeczy. Kazali przyjechać na rozpoznanie. Ale to było ponad nasze siły. Pojechał starszy syn. Potem kolejne dni czekania. Czy możemy już dostać ciało. W dniu pogrzebu, rano odbierałem zgodę z prokuratury – relacjonuje pan Jarosław. W między czasie policja zatrzymuje Karola M., z którym Emilia żyła od 3 lat. Mięli 1,5 roczną córeczkę Nataszkę. Mężczyzna słyszy zarzut zabójstwa. Nie przyznaje się do winy. Policjanci, którzy pracują przy sprawie zaginięcia w Emilii od początku czują, że dziewczyna, nie wyjechała z Byszewa, gdzie ostatnio mieszkała. Że jest gdzieś na miejscu. Karol M, w lutym zaraz po zaginięciu, zostaje zatrzymany na 48 godzin. Opuszcza jednak areszt. Nie ma ciała, nie ma dowodu.

Tyle miała planów

Nataszka przyszła na świat w 2009. Emila nie ma jeszcze 19 lat. W ciąży krótko mieszkają u rodziców Karola. Potem przenoszą się na stancję do Górzycy pod Gryficami. Kiedy muszą zwolnić mieszkanie, ona zamieszka u dziadków w Baszewicach, on kilka domów dalej u matki. W grudniu ub. roku dziewczyna znajdzie pracę w jednym z gryfickich zakładów. – Była taka szczęśliwa. Tak ciepło mówiła o szefowej. Wreszcie zaczęła miała jakieś swoje pieniądze, powoli zaczęła wychodzi spod jego kontroli, nie żebrząc o każdy grosz. I może to było przyczyną tej tragedii – mówi Jowita Kruk, macocha dziewczyny.

W dniu zaginięcia, 12 lutego 2011 w sobotę wróciła z pracy. Wieczorem miała jechać znów do szefowej do Gryfic. W niedzielę obydwie planowały jechać na szkolenie do Koszalina. – Wzięła trochę ciuchów na zmianę. Mówiła, że jeszcze szefowej zrobi włosy. Karol ją odprowadzał na busa. Syn mówi, że się bardzo kłócili. Ona miała niby tego dnia powiedzieć mu, że już ma dosyć, że chyba odejdzie – mówi pan Jarosław. Karol był wypity. Choć on sam zaprzecza. – Dzwoniliśmy do niego w poniedziałek, mówił, że nie wie, gdzie Emila, że nie dzwoniła go niego. Zaprzeczał, że się kłócili. Głos miał zwyczajny, jak zawsze. W wtorek, w dwa dni od zaginięcia zabrał Nataszke od dziadków, wziął wszystkie rzeczy, jakby złożył, że ona już nie wróci  – dodaje Jowita Kruk, druga żona ojca Emilii.

Bił, ale mówiła, że go kocha

25 – latni Karol M. w prcy cichy, nie rzuca się w oczy.  Tak go opisują koledzy z gryfickiej fabryki wanien. W domu zmienia się w potwora. Awantury, bicie, wyzwiska. Dziewczyna ucieka nie raz od niego. Zwierza się Jowicie. – Wiedziałam, co się dzieje. Ale ona twierdziła, że go kocha. Że jest Nataszka, że będzie z nim. Robił jej wymówki z byle powodu. Raz ciotka kupiła jej bieliznę w prezencie. Rozpętało się piekło. Nikt z nas nie sądził, że to wszystko może się skończyć tragicznie – dodaje Jowita, do której Emilia miała duże zaufanie. Dzwoniła kilka razy dziennie. Czasem w błahych sprawach. A to mała ma odparzenie, a to płacze, a to ma kolkę. – Byłyśmy bardzo blisko, dlatego, od początku wiedziałam, że nie mogła tak wyjść z domu i nie dać znaku życia – dodaje macocha dziewczyny.

Walka o wnuczkę

 Karol niedługo po zaginięciu Emilii wystąpił o pozbawienie  praw rodzicielskich rodzinę kobiety. –  Bardzo nas to zaskoczyło. Mógł zażądać czasowego zawieszenia opieki, przecież ona mogła się odnaleźć w każdej chwili – mówi pan Jarosław, który choć ma jeszcze trójkę małoletnich dzieci, chciałwziąć na wychowanie wnuczkę. – Na 90% czuliśmy, że Emilii stało się coś złego. Ten mały procent to była nadzieja. Jak rozmawialiśmy o niej, to zawsze robiło mi się strasznie zimno. Tak, jakby jej było zimno. Tego, co się stało nie sposób wymazać, ale zostało życie. Życie naszej wnuczki.

9 lipca, po ponad 4 lat od morderstwa, Sąd Okręgowy w Szczecinie skazał Karola M. na karę 25 lat pozbawienia wolności. Mężczyźnie przedstawiono zarzuty dotyczące zabójstwa. W procesie wykazano także, że znęcał się nad swoją partnerką psychicznie i fizycznie. Karol M. nie przyznał się nigdy do winy.

gryfickie.info